TRZĘSIENIE

 

 NIE  SŁYSZELIŚCIE?

TO POSŁUCHAJCIE!



W poniedziałek, 17 stycznia, 1994 roku
o 4:30 rano w Northridge w Kalifornii


Uwielbiam kołysanie fal morskich i widok falujących łanów zbóż. Kocham różne rodzaje fal - jestem wielce wdzięczny falom dźwiękowym za możność słuchania „Preludium deszczowego” Chopina oraz „Piątki” L. v. B. Nie mam problemu z interferencją, dyfrakcją, odbijaniem i załamywaniem się fal, ale nie cierpię pieprzonych, rozchodzących się w ziemi, fal sejsmicznych! 

17 stycznia o 4:30 rano, w 49*, rocznicę wyzwolenia Warszawy przez Sowietów, jebnęło** domem tak jakby salwa katiuszy pierdyknęła w mój garaż.  Hałas trzeszczącej struktury domu, spadających klamorów oraz walących o ściany i przewracających się mebli wyrwał nas ze snu. Nie można było wygramolić się z pościeli gdyż przez 30 sekund trzepało chałupą jakby to była maoryjska dłubanka na Morzu Tasmana.

Wcięło światło – ciemno więc jak w piekle. Córka wrzeszczy ze strachu, żona też ze strachu ale o córkę, babcia ze strachu bo przewrócony regał uniemożliwia jej wydostanie się z łóżka, a ja na ryczę na wszystkich żeby przestali wrzeszczeć... Wyją syreny przemysłowe, alarmy samochodowe i wystraszone dzieci sąsiadów – kakofonia jak na zjeździe rozstrojonych orkiestr.  

Namacałem latarkę, a tu sru, pierwszy potężny wstrząs wtórny - co jeszcze nie spadło, poleciało teraz na podłogę. Chwilę później byliśmy na zewnątrz z kołdrami na grzbietach bowiem o ubieraniu się nie było mowy.  Wpadłem do chałupy z powrotem po klucze do samochodu i pędem do garażu, a tu sru znowu, dwa piętra nade mną tańczą kontredansa - jak się zawali to komorę grobową będę miał większą niż Tutanchamon, a do tego z dwoma samochodami na przejażdżki po niebie.  Nie runęło!   Wyjechałem na zewnątrz, wpakowałem zakołdrzoną rodzinkę do gabloty i słuchamy radia, a ziemia co raz podskakuje, pomrukuje..., czyżby chichot piekieł?

Na wszystkich stacjach trują dupę bez szczegółów bo ich jeszcze nie mają, ale po chwili jejmość z Laboratorium Sejsmologicznego na Caltech’u spekuluje, że epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,7 znajdowało się w Northidge. Kurde bele, toż to zaledwie 10-12 km na zachód on nas!  Wtórne wstrząsy atakują w kilkuminutowych odstępach, napinając nerwy jak baranie jądra, a tu nawet nie świta jeszcze i jest tylko 5oC.  Około południa częstotliwość wtórnych wstrząsów spada do 5/godz., więc dymam do domu na wstępne oszacowanie strat.  Wygląda jak po balandze w remizie ale – łubudu, trzęsie, łubułubudu trochę mocniej – za kilka dni i jakiś tysiączek albo dwa zielonych pewnie da się wszystko przywrócić do stanu przedwstrząsowego, naturalnie jeśli podskoki gleby nie rozniosą chaty w drebiazgi wcześniej – dup-dup-dup, trzeci raz w ciągu minuty.  Grabnąłem trochę prowiantu i wodę i jakoś przetrwaliśmy do wieczora.  Wróciło światło więc i my, wbrew przestrogom Konfederacji Sąsiedzkiej Samopomocy, jaka zawiązała się na naszym osiedlu, wróciliśmy na noc do swoich łóżek.  

Niektórzy biwakowali na zewnątrz przez następne 48 godzin, a my huśtaliśmy się w domu, obstawiając po każdym wstrząsie zakłady kiedy dupnie znowu i z jaką siłą.  Wstrząsy wtórne trwały kilka dobrych lat, występując coraz rzadziej i rzadziej, ale nie powiem żebym je kiedykolwiek polubił. Szczególnie dwie sfery aktywności ludzkiej są wyjątkowo mało kompatybilne ze zjawiskami sejsmicznymi. Jeśli chodzi o pierwszą, to pamiętacie kawał o szczycie lenistwa?  Wierzcie mi ten kawał jest doprawdy wyjątkowo mało śmieszny...   Druga zaś wiąże się z pracą na tronie, kiedy to w połowie roboty, z kostkami spętanymi własnymi gaciami, ni stąd ni zowąd zaczyna się przejażdżkę na kiblu niczym kolejką górską - hiiijjjaaaah. 

Konkluzja: w obu wspomnianych sytuacjach istnieją nadzwyczaj niekorzystne warunki początkowe do ucieczki, co jest ponoć główną przyczyną bezurazowych zejść śmiertelnych podczas ruchawki gleby. 

Przez rok stosowaliśmy się do zaleceń sejsmologów, śpiąc w dresach i skarpetach, z butami na baczność przy łóżku i z latarką na podorędziu.  Jeden samochód, z zapasem wody, kocami, poduszkami, torbami z ubraniem i szajspapierem, zawsze parkował na ulicy.  Później zaczęliśmy powoli zaprzestawać religijnego przestrzegania zasad życia w strefie sejsmicznej, choć telepie nami raz czy dwa na rok, przypominając że jest tylko kwestią czasu kiedy znowu pierdyknie solidnie.

Na koniec jeszcze dwa drobiazgi. Wyobraźcie sobie perski dywan o powierzchni wieluset kwadratowych kilometrów, który po latach intensywnego używania zostaje któregoś dnia porządnie wytrzepany. Mikrocząsteczki materii martwej (głównie silikon w różnej postaci) i ożywionej (grzybnie, inne formy zarodników, bakterie, etc.) zostają uwolnione z powierzchniowych warstw gleby i jako zawiesina miesiącami unoszą się w powietrzu. Dzieje się tak bez względu na to jak mocno wieje albo sika z nieba – tego ostatniego wyjątkowo mało w moich okolicach. W miesiącach po trzęsieniu tysiące ludzi zapadało na nietypowe schorzenia dróg oddechowych, ochrzczone nazwą „choroby dolinnej”, od Doliny Św. Ferdynanda, w której znajdowało się epicentrum. Głównym złoczyńcą były zarodniki coccidioides immitis, a dodam iż smród stęchłego powietrza pozostawał z nami przez co najmniej kilka tygodni. Innym efektem trzęsienia w Northridge jest trwały zapis w moim systemie nerwowym czasu kiedy ono nastąpiło. Minęło wiele, wiele lat, a ja każdej, każdziusieńkiej nocy budzę się o 4:30, z dokładnością co do minuty, no chyba że jestem w Polsce – wtedy mogę się wyspać dzięki różnicy czasu. 
Amen

Technikalia trzęsienia ziemi w Northridge:
1. Najsilniejszy
 instrumentalnie zanotowany wstrząs w strefie zurbanizowanej w Ameryce Północnej.
2. Silne ruchy ziemi odczuwane były w odległym o 350 km Las Vegas.
3. Maksymalne przyspieszenie przesuwania się gruntu, odnotowane w pobliżu epicentrum, wynosiło 6,6 km/godz. i miało największą wartość kiedykolwiek zanotowaną.
4. Ilość wstrząsów wtórnych wyniosłą grube kilka tysięcy.
5. Zginęło ponad 60 osób, rannych było 9000.
6. Koszt zniszczeń wywołanych trzęsieniem wyniósł 50-85 miliardów dolarów według dzisiejszych cen.
7. Zniszczeniu uległy niektóre obiekty oddalone nawet o 137 km od epicentrum.
8. Na pobliskim Uniwersytecie Stanowym Northridge, 58 budynków zostało zniszczonych całkowicie.
9. Tematyka trzęsienia ziemi w Northridge znalazła sie w produkcjach telewizyjnych. Jedną z nich jest piosenka z serialu animowanego "Animaniacy", zatytułowana "A Quake!, A Quake!".


*****************
_____________________________________

*   suma cyfr 13 ! 
** jest to, proszę cnotliwych, koloryzator tekstu, a nie wulgaryzm


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ALKOHOL PO MAJOWSKU

RANCZO CADILLAKÓW

WITKÓW